Zdarza się w historii motoryzacji, że przełom przychodzi nie w świetle reflektorów, ale po cichu – z niemiecką precyzją, konsekwencją i solidnym planem. Tak właśnie narodziła się seria Audi F103 – samochód, który nie krzyczał, ale mówił wyraźnie: to koniec epoki dwusuwów i początek nowej jakości w klasie średniej. Był to krok, który przywrócił czterem pierścieniom należne miejsce na mapie europejskiej motoryzacji.
Jeszcze w 1965 r. Auto Union – jako spadkobierca DKW – kojarzył się przede wszystkim z prostymi 2-suwowymi konstrukcjami, które powoli traciły rację bytu. Volkswagen, świeżo po przejęciu spółki od koncernu Daimler-Benz, wiedział, że to ostatni moment na odcięcie się od przeszłości. Zamiast eksperymentów – racjonalne podejście. Zamiast rewolucji – konsekwentna ewolucja.
Zgodnie z tym powstał model o fabrycznym oznaczeniu „F103” – ta nazwa nigdy nie pojawiła się oficjalnie na nadwoziu, ale dziś jest powszechnie używana jako zbiorcze określenie tego auta. Pod względem konstrukcyjnym był to daleki krewny DKW F102, lecz z zupełnie nowym sercem. Czterosuwowy silnik, bazujący na rozwiązaniach Daimlera i dostosowany do potrzeb nowego Audi przez inżyniera Ludwiga Krausa, oznaczał diametralną zmianę. Jednostka była trwała, łatwa w obsłudze i – co najważniejsze – znacznie bardziej przyjazna środowisku. Kluczowe okazało się też to, że wreszcie pracowała cicho, równo i bez typowego dla dwusuwów zużycia oleju w mieszance paliwowej.
Pierwszy model z serii nazwano po prostu Audi. Żadnych dodatkowych określeń, sama nazwa marki miała wystarczyć – i wystarczyła. Napędzał go silnik benzynowy o mocy 72 KM, co – jak na połowę lat 60. – dawało przyzwoite osiągi i pozwalało konkurować z najlepszymi w klasie. Z czasem gama się rozrosła. Pojawiły się modele Audi 80, 60, Super 90 i 75 – każda wersja odpowiadała określonej konfiguracji mocy silnika. Prezentowany na zdjęciach egzemplarz to właśnie odmiana 72.
Audi F103 oferowało to, czego oczekiwali klienci w zmieniających się realiach rynku, czyli komfort podróży, nowoczesną technikę i godną zaufania jakość wykonania. Samochód był solidny, miał przedni napęd, niezależne zawieszenie i hamulce tarczowe z przodu – rzadkie elementy w tym segmencie cenowym. W odróżnieniu od konkurencji Audi nie szukało ekstrawagancji – stawiało na spójność koncepcji. I właśnie to przekonało nabywców.
Karoseria w dużej mierze bazowała na poprzedniku, lecz została poddana licznym udoskonaleniom. Subtelnie przeprojektowane detale, nowy grill i dopracowane proporcje nadwozia sprawiły, że model F103 zyskał nowoczesny, choć stonowany wizerunek. To tu zaczęła się niemiecka szkoła projektowania Audi: elegancja wynikająca z funkcji, klarowność linii, przejrzyste wnętrze bez zbędnych ozdobników. Model występował także w wersji kombi (Variant), choć produkcja tej odmiany była znacznie mniejsza.
W roku 1972 miejsce F103 zajęła nowa generacja – Audi 80 – zaprojektowana przez Giorgetta Giugiara. Jednak bez poprzednika nie byłoby ani sukcesu „osiemdziesiątki”, ani kolejnych modeli z rodziny A4. F103 zbudowało zaufanie do marki, ugruntowało pozycję czterech pierścieni i pokazało, że Audi potrafi tworzyć samochody nie tylko inne, ale przede wszystkim lepsze.
Dziś F103 rzadko pojawia się na zlotach i aukcjach, a jego historia nie doczekała się jeszcze filmowych adaptacji. Jednak to właśnie ten model stał się kamieniem węgielnym dla jednej z najbardziej cenionych marek motoryzacyjnych świata. Audi nie musiało już się tłumaczyć ze swojej przeszłości – mogło z dumą patrzeć w przyszłość.